Dzisiaj będzie cholernie długo. A to wszystko dlatego, że wczoraj był wtorek, co oznacza, że byłam na wtorku. Temat był bardzo ciekawy, nabrałam innego spojrzenia na niektóre kwestie, kilka z nich zrozumiałam tak bardziej.
Muszę spisać wszystkie myśli, poukładać, a wtedy dotrze, z ziarenka zrobi się kłos, a kłos wyda owoc.
Zacznijmy od tego, że Jezus chodził od wsi, do wsi, od osiedla, do osiedla, tam kazał (nauczał), bo po to przyszedł na ziemię.* Czynił wiele cudów, których świat pomimo swojej wielkości nie pomieściłby. Po co? AbyŚMY wierzyli, że Jezus jest Synem Boga (Bogiem), Chrystusem i abyŚMY mieli życie wieczne w Jego imieniu.**
Cofnijmy się o 2000 lat. Albo nie, zostańmy. Jest rok 2016.
W wielkim mieście spacerujemy po rynku . Otaczają nas artyści: jeden śpiewa, drugi pięknie gra na gitarze. Po przeciwnej stronie grupka młodych akrobatów prezentuje swoją giętkość oraz umiejętności taneczne. Po prawej, obok pięknego zabytkowego budynku, jakaś kobieta dorabia sobie rysując karykatury bądź portrety ludzi. Niektórzy są znani, niektórzy nie za bardzo. Im bardziej pokaz jest interesujący, tym więcej ludzi podchodzi, ogląda.
Tak samo było 2000 lat temu, ludzie się nie zmienili.
Jezus, powiedzmy sobie szczerze, był dość popularny. Gdy czynił cuda, gromadziło się wielu gapiów, gdy tylko mówił, niektórzy odchodzili zawiedzeni, bo przecież przyszli na pokaz czegoś niesamowitego!
Kafarnaum.
„(1) I znowu, po kilku dniach, przyszedł do Kafarnaum i usłyszano, że jest w domu. (2) I zeszło się wielu, tak iż się i przed drzwiami już pomieścić nie mogli, a On głosił im słowo. (3) I przyszli do niego, niosąc paralityka, a dźwigało go czterech. (4) A gdy z powodu tłumu nie mogli do niego się zbliżyć, zdjęli dach nad miejscem, gdzie był, i przez otwór spuścili łoże, na którym leżał paralityk. (5) A Jezus, ujrzawszy wiarę ich, rzekł paralitykowi: Synu, odpuszczone są grzechy twoje. (6) A byli tam niektórzy z uczonych w Piśmie; ci siedzieli i rozważali w sercach swoich: (7) Czemuż ten tak mówi? On bluźni. Któż może grzechy odpuszczać oprócz jednego, Boga? (8) A Jezus zaraz poznał w duchu swoim, że tak myślą w sobie, i rzekł im: Czemuż tak myślicie w sercach swoich? (9) Cóż jest łatwiej, rzec paralitykowi: Odpuszczone są ci grzechy, czy rzec: Wstań, weź łoże swoje i chodź? (10) Lecz abyście wiedzieli, że Syn Człowieczy ma moc odpuszczać grzechy na ziemi, rzekł paralitykowi: (11) Tobie mówię: Wstań, weź łoże swoje i idź do domu swego. (12) I wstał, i zaraz wziął łoże, i wyszedł wobec wszystkich, tak iż się wszyscy zdumiewali i chwalili Boga, i mówili: Nigdyśmy nic podobnego nie widzieli.” Ew. Marka 2,1-12.
Co za historia! Już tylu ludzi miało odejść do domu, a tu nagle jakichś czterech gości niesie człowieka sparaliżowanego, przeciska się przez tłum, ale bezskutecznie. Wchodzą więc na dach, rozbierają go (ten dach oczywiście) i spuszczają paralityka na dół. (Swoją drogą, paraliż, to nic wesołego. Mięśnie nie potrafią same pracować, więc nawet, jeżeli swędzi cię nos, musisz poprosić kogoś, żeby cię podrapał. Nie mówiąc już o jedzeniu czy załatwianiu potrzeb fizjologicznych. Umysł ma się sprawny, ale ileż negatywnych myśli może pojawić się w głowie chorego człowieka.)
Ale wracając- wreszcie zaczyna się coś dziać. Wszyscy czekają na uzdrowienie, są niecierpliwi:
Kiedy ten człowiek wstanie?
Nagle słychać słowa: „Synu, odpuszczone są grzechy twoje”. No i po co to komu? Jezusie, nie widzisz, że paralityk chce chodzić?
Jesteśmy ludźmi, głównie dostrzegamy tylko to, co jest przed oczyma.*** I wydaje nam się, że jedyne, czego ów chory oczekuje, to zdrowie. Bóg jednak widzi grzech, że jest on o wiele, wiele bardziej poważny niż zanik mięśni.
Nie wiadomo, co stało się z chorym (przepraszam, już zdrowym) po całej tej akcji. Może się zestarzał i umarł ze starości, być może w wyniku prześladowań został zabity, a może miał wypadek przy pracy. Któż to wie? Ważne, że odpuszczone zostały mu grzechy i, że wieczność spędza w niebie.
A uczeni w piśmie? No cóż, nie umieli zaakceptować, że przed nimi stoi Bóg w ludzkiej postaci. Przyzwyczaili się, że na odpuszczenie grzechów składali jakąś tam ofiarę. Znali bardzo dobrze pisma. To wydarzenie wykraczało poza ich umysły. Poniekąd ich rozumiem, ale usprawiedliwić nie mogę.
Co na to tłum? Był zachwycony. Na pewno wierzył w cuda. Ale czy w samego Boga? Czy dzięki uzdrowieniu tłum stał się naśladowcą Chrystusa? Powinien.
A Ty, jesteś fanem czy naśladowcą?
______________________________________
* ew. Marka 1,38
** ew. Jana 20,30-31
*** 1 Samuel 17,7b.